Wycieczka klasy szóstej Drukuj

      W dniach od 12 do 15 czerwca 2017 roku uczniowie klasy VI PSP w Dąbrównie pod opieką swojej wychowawczyni Pani Aldony Nowakowskiej oraz Pani Danuty Albrycht pojechali na wycieczkę do Zakopanego.
      Przygoda rozpoczęła się na dworcu PKP w Działdowie 11 czerwca 2017 roku. Kiedy wszyscy zjawili się na miejscu zbiórki, udaliśmy się peron, z którego odjeżdżał nasz pociąg. Kilka minut po 21-ej , po pożegnaniu z rodzicami, wyruszyliśmy w góry.
      W poniedziałek nasz kolega Oskar i koleżanka Ola obchodzili swoje 13-te urodziny, dlatego niektórzy z klasy przygotowali dla nich niespodziankę. Świętować zaczęliśmy równo o północy, oczywiście w pociągu.
      Po długiej nocy spędzonej w przedziałach, rano około godziny ósmej, dotarliśmy do Zakopanego. Bus już na nas czekał. Włożyliśmy bagaże, zajęliśmy miejsca i pojechaliśmy do swojego schroniska.
      Nasze miejsce noclegowe było położone niedaleko Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej na Krzeptówkach. Było to ciche i spokojne miejsce. Znajdował się tam niewielki plac zabaw, altana z paleniskiem. Niedaleko niego płynął strumyk z czystą i przejrzystą wodą.
     Na miejscu zostawiliśmy bagaże i zjedliśmy śniadanie. Po posiłku czekał na nas Pan Przewodnik . Z nim udaliśmy się pod Sanktuarium i zaczęliśmy zwiedzanie tego niezwykłego miejsca. Potem pojechaliśmy pod skocznię Wielka Krokiew, Jaszczurówkę. Zwiedziliśmy Muzeum Kornela Makuszyńskiego, a potem kolejką linową wjechaliśmy na Gubałówkę. Podziwialiśmy z niej panoramę Tatr. Po górskich emocjach zwiedziliśmy kościół i stary cmentarz Na Pęksowym Brzyzku. Na koniec poszliśmy na zakopiański deptak- Krupówki.
     Po całodniowym zwiedzaniu z przyjemnością zjedliśmy obiadokolację i wróciliśmy do schroniska. Wielu z nas marzyło o odpoczynku. Mieliśmy jednak tylko chwilę na wytchnienie, bo Panie zabrały nas do restauracji, w której w niej rodzice Jubilatów przygotowali niespodziankę! Na cześć Oli i Oskara zostały zamówione lody. Każdy zjadł je ze smakiem. Po powrocie zażyliśmy kąpieli i ... poszliśmy spać, aby nabrać nowych sił na następny dzień.
     We wtorek naszym celem było Morskie Oko. Przejechaliśmy busem do Tatrzańskiego Parku Narodowego, by potem wyruszyć w około 11- to kilometrową trasę, oczywiście w towarzystwie Przewodnika. Większość czasu szliśmy asfaltem, ale zdarzały się też kamienne dróżki. Po trasie zobaczyliśmy Wodogrzmoty Mickiewicza.
Warto było się potrudzić, bo na miejscu naszym oczom ukazał się przepiękny krajobraz. Nie wahaliśmy się ani chwili i jednogłośnie postanowiliśmy obejść to polodowcowe jezioro dookoła. Po drodze znaleźliśmy mnóstwo ładnych punktów widokowych, minęliśmy dwa wodospady i ... zaliczyliśmy przygodę z plecakiem Czarka.
     Po obejściu jeziora mieliśmy czas wolny, a potem ruszyliśmy w drogę powrotną. Na postoju zostawiłem mój statyw, więc ja, Bartek i Pani Aldona, wróciliśmy po niego.
     Około 18.00 wróciliśmy do Zakopanego. W restauracji czekała na nas obiadokolacja, a dwie godziny potem głodni mogli schrupać kiełbaski z grilla.
     Rano od razu po śniadaniu spakowaliśmy bagaże, odstawiliśmy je do magazynu w schronisku i pojechaliśmy w góry. Kierowca zawiózł nas do Kuźnic pod kolejkę, którą mieliśmy wjechać na Kasprowy Wierch. Jadąc gondolą podziwialiśmy widok Tatr. Na samym szczycie góry przewodnik opowiadał o Tatrach Wysokich i Tatrach Zachodnich. Niestety tego dnia była koszmarna mgła i nie zobaczyliśmy niektórych szczytów. Około godziny trzynastej zjechaliśmy na dół. Mieliśmy czas wolny. Każdy mógł kupić sobie jakąś pamiątkę.
     Po przerwie busem udaliśmy się na obiad, a potem do schroniska, aby przebrać się w stroje kąpielowe i na basenie nie zawracać sobie tym głowy. Pojechaliśmy do Term Chochołowskich. Na miejscu Pani kupiła bilety i ruszyliśmy się relaksować. Przed kąpielą Pani Ratownik wytłumaczyła nam zasady korzystania z basenów. Do naszej dyspozycji były cztery zjeżdżalnie, dwa baseny na dworze, wiele innych atrakcji. To cudowne miejsce! Opuszczaliśmy je z żalem po ponad trzech godzinach.
    Kolację zjedliśmy w Mac Donalds. Potem pojechaliśmy do schroniska po bagaże. Pan Kierowca zawiózł nas na dworzec. Nasz pociąg już stał na peronie. Kilka minut po 22-giej wyruszyliśmy w drogę powrotną do domu. Mieliśmy małego pecha, bo niestety na torze, którym jechaliśmy, zepsuł się pociąg towarowy i mieliśmy... 270 minut spóźnienia. Do Działdowa dojechaliśmy około 13.00, zamiast kilka minut po 8.00.
    Wycieczka była bardzo udana. Nie brakowało wrażeń. Każdy wrócił z niej zadowolony. Wydaje mi się, że nikt z klasy jej nie zapomni.

Nikodem Kalman

Oto kilka kadrów z naszej wycieczki: